Od zmierzchu do Świtu (1996)
Pierwsze pół filmu - typowy film sensacyjny z udziałem Tarantino i Clooneya. Drugie pół - typowa produkcja R. Rodrigueza. To tak jakby dwie historie połączone w całość - w dodatku w zupełnie innym gatunku. Nawet Twin Peaks mnie tak bardzo nie zaskoczyło! Mimo iż na scenę wkraczają "straszne" wampiry, nadal jest zabawnie. To niezła parodia poważnych(lub mniej) produkcji o krwiopijcach. W filmie można zauważyć takie smaczki jak np. dziura w dłoni Richarda (Tarantino) - podobnie u Jezusa. Wszystko mogło być po prostu kolejnym tanim horrorkiem, jednak to nie w stylu Rodrigueza. To on wymyśla Sex Machine, którego bronią jest peniso-pistolet. To on przeistacza rockową grupę Tito&Tarantula w zespół głodnych wampirów, grających na ludzkich organach. To wszystko stanowi o bezprecedensowości tego filmu! "Od zmierzchu do świtu" z pewnością oceniany jest skrajnie. Ja jednak spostrzegam go "pozytywnie".